Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agresywny mąż zgotował Opolance piekło. „Prokurator obudzi się, gdy dojdzie do tragedii”

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Mąż wielokrotnie groził mi śmiercią. Odkąd miesza psychotropy z alkoholem i narkotykami stał się nieprzewidywalny. Jeśli prokurator w końcu się nie obudzi, dojdzie do tragedii – mówi rozgoryczona pani Dorota, która mieszka w jednej z wiosek w powiecie strzeleckim.
- Mąż wielokrotnie groził mi śmiercią. Odkąd miesza psychotropy z alkoholem i narkotykami stał się nieprzewidywalny. Jeśli prokurator w końcu się nie obudzi, dojdzie do tragedii – mówi rozgoryczona pani Dorota, która mieszka w jednej z wiosek w powiecie strzeleckim. archiwum prywatne
Mąż-tyran zgotował piekło Opolance. Mężczyzna jest uzależniony. Po mieszance alkoholu, narkotyków i leków psychotropowych staje się nieprzewidywalny. Gdy w końcu chwycił za nóż, prokurator zastosował wobec niego zakaz zbliżania do żony. Tuż po tym, gdy środek zapobiegawczy ustał, agresor pobił kobietę.

- Mąż wielokrotnie groził mi śmiercią. Odkąd miesza psychotropy z alkoholem i narkotykami stał się nieprzewidywalny. Jeśli prokurator w końcu się nie obudzi, dojdzie do tragedii – mówi rozgoryczona pani Dorota (imię zmienione – przyp. red.), mieszkanka jednej z wiosek w powiecie strzeleckim. – Ten człowiek powinien czekać na proces za kratkami, a tymczasem to ja z dziećmi musiałam uciekać.

Mąż pani Doroty, jak wynika z relacji kobiety, ma problem z narkotykami. Był wybuchowy, gnębił bliskich psychicznie, ale przez lata ręki nie podnosił.

– Jest trudnym człowiekiem, bo nie panuje nad sobą. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Skończyło się to tak, że obcy ludzie chcieli wzywać policję, bo krzyczał do mnie i dzieci „wy zjeby genetyczne, gdzie wy idziecie” – wspomina.

Para wychowuje dwójkę dzieci w wieku 9 i 3 lat oraz jest rodziną zastępczą dla 14-letniego chłopca.

Na początku 2020 roku mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego, przeszedł detoks i miał podjąć terapię. - Na terapię nie dotarł, ale przez pierwsze dwa miesiące jakoś się trzymał – relacjonuje pani Dorota. – Później wrócił do narkotyków. Łączył je z lekami psychotropowymi i alkoholem. Ta mieszanka wybuchowa sprawiła, że stał się nieprzewidywalny. Zaczęłam się bać, że zrobi krzywdę mi lub dzieciom – opowiada.

14 listopada 2020 roku Przemysław od rana był agresywny. Zażył leki psychotropowe, po pracy palił marihuanę, a żona zauważyła, że wciągał do nosa biały proszek. Było mu mało, więc popił ten miks alkoholem.

– W pewnym momencie zaczął zachowywać się tak, jakby diabeł w niego wstąpił. Zaczął mnie wyzywać, w końcu pobiegł do kuchni po nóż. Uciekłam do sąsiadki i wezwałam policję. On wpadł w taki amok, że policjanci nie mogli sobie z nim poradzić. Musieli wezwać wsparcie. Chyba dopiero w siedmiu zdołali go obezwładnić – wspomina.

Mężczyzna stanął przed prokuratorem. Dostał nakaz opuszczenia domu i trzymiesięczny zakaz zbliżania się do żony na odległość mniejszą niż 100 metrów.

– Mąż poszedł na terapię, bo liczył, że wszystko odwołam. Wyszedł w styczniu i - choć nadal miał zakaz zbliżania - ciągle mnie nachodził. Potrafił w nocy otworzyć wytrychem zamek i krążyć po domu – wspomina kobieta. – Ten człowiek jest nieobliczalny. Śledzi mnie. Gdy poszłam z dzieckiem do lekarza, szarpał mnie przed przychodnią. Bał się, że go nagram, więc napisał na kartce: „k…wo dojadę cię, ale najpierw będę się trzy dni nad tobą pastwił”. 9-letniemu synowi napisał, że „matka to k…wa”, bo jego zdaniem to ja jestem winna jego sytuacji – opowiada pani Dorota.

W lutym prokurator wnioskował do sądu o przedłużenie zakazu zbliżenia na kolejne trzy miesiące, a sąd się na to zgodził. Termin ten mijał 16 maja.

– Przez cały ten czas mąż stawał na głowie, żeby uprzykrzyć mi życie. W pewnym momencie oznajmił, że w naszym domu zamieszka jego kumpel, bo skoro on jest współwłaścicielem, to ma prawo decydować. W drzwiach stanął obcy człowiek z torbami i chciał się wprowadzić. O wszystkim informowałam prokuratora. Załączyłam nawet nagranie, na którym mąż, stojąc przed drzwiami, wyzywa mnie i grozi, że mnie załatwi. Dla prokuratury wciąż to było za mało, żeby zastosować tymczasowy areszt. Pytałam, ile razy trzeba złamać zakaz, żeby pójść siedzieć, ale wszystko to na nic – relacjonuje.

16 maja, czyli w ostatnim dniu obowiązywania zakazu zbliżania, odbyła się pierwsza komunia syna małżeństwa. Ojciec nie był na uroczystości.

– Następnego dnia pojawił się w domu w asyście policji. Funkcjonariusz oznajmił, że zakaz zbliżania już nie obowiązuje, więc muszę go wpuścić do domu. Zadzwoniłam po znajomego, bo bałam się być z nim sama, ale policjant nie pozwolił mu zostać – relacjonuje Opolanka. – Ja z dziećmi zajmowałam sypialnię. Mąż koniecznie chciał tam wejść. W domu jest pięć pokoi, ale on uparł się, że musi zająć akurat ten. Nie ustępowałam, więc mnie pobił. Miałam posiniaczone ramiona, podbite oko, ogromny krwiak na wardze. Byłam pewna, że mąż trafi za kratki. Przeżyłam szok, gdy następnego dnia wrócił do domu. Mam żal do pani prokurator, bo efekt jest taki, że on został w domu i śmieje się nam w twarz, a ja musiałam wynająć mieszkanie, by chronić siebie i dzieci. Wiem, że on łatwo nie odpuści.

Pani Dorota wystąpiła o rozwód. Pierwsza rozprawa ma się odbyć w lipcu

– Dom, w którym mieszkaliśmy, przepisała nam moja babcia. Chciałam spłacić męża i tu zostać, ale on się nie zgodził. Powiedział, że jeśli decyzją sądu dom trafi do mnie, to on go spali – mówi rozżalona. – Przez ostatnie miesiące wychodziłam z duszą na ramieniu. Nigdy nie wiedziałam, czy nie czai się gdzieś za rogiem i nie zrobi mi krzywdy.

- Mężczyzna pozostaje pod zarzutem znęcania się nad małżonką. Grozi za to do 5 lat więzienia – informuje prokurator Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Po upływie okresu stosowania środka zapobiegawczego Przemysław Z. udał się do domu i wtedy miało dojść do naruszenia nietykalności cielesnej żony. Prokurator nie miał podstaw, by ocenić to jako złamanie zasad stosowanego środka zapobiegawczego, bo ten przestał obowiązywać, dlatego nie wnioskował do sądu o tymczasowe aresztowanie. Postępowanie w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej jest w fazie końcowej, zabezpieczono istotne dowody, dlatego nie ma obawy, że mógłby on oddziaływać na proces gromadzenia dowodów, a jest to jedna z przesłanek stosowania tymczasowego aresztu.

W wyjątkowych przypadkach prokurator może jednak wnioskować do sądu o tymczasowy areszt, gdy istnieje ryzyko, że podejrzany popełni inne, poważne przestępstwo. – W tym przypadku prokurator ocenił, że takiej obawy nie ma. Mężczyzna wciąż jest też objęty dozorem policji, a sam incydent został objęty odrębnym postępowaniem, nadzorowanym przez Prokuraturę Rejonową w Strzelcach Opolskich – mówi prokurator Bar.

Pani Dorota każdego dnia drży o życie swoje i swoich dzieci. Wiele razy widziała w mediach historie podobne do jej własnej. Niektóre miały tragiczny finał. - Nie chcę skończyć jak ich bohaterki - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Agresywny mąż zgotował Opolance piekło. „Prokurator obudzi się, gdy dojdzie do tragedii” - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na strzelceopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto