W powiecie strzeleckim, który jest jednym z bardziej zalesionych w regionie, leśnicy odnotowują rekordową liczbę zapytań o "drobnicę opałową typu M2", czyli tzw. „chrust”. Chodzi o drobne gałęzie, konary i inne drewniane pozostałości, które zostają podczas planowych zrębów i cięć pielęgnacyjnych.
Po ścięciu drzew najlepsze gatunkowo drewno trafia do różnych zakładów, w których przerabiane jest m.in. na belki konstrukcyjne oraz meble. Drobnica, która pozostaje na miejscu nie jest ładowana na ciężarówki.
- Nadleśnictwo ma w takich sytuacjach dwie możliwości: albo rozdrobnić pozostałości, by stanowiły naturalny nawóz; albo sprzedać dalej, jako tzw. „drobnicę opałową” - tłumaczy Jan Spałek, nadleśniczy Nadleśnictwa Strzelce Opolskie.
Jeśli drewnianych pozostałości jest dużo mogą one trafić w postaci zrębków np. do elektrowni do kotła na biomasę. Nadleśnictwo może także - na wniosek zwykłych mieszkańców - wydać zgodę, by we własnym ludzie zebrali sobie tzw. chrust. Właśnie o tej możliwości kilka dni temu przypomniał rząd, a w internetowych memach akcję okrzyknięto mianem “chrust plus”.
- W ostatnich latach obserwowaliśmy spadek zainteresowania tym rodzajem opału, ale rosnące ceny m.in. węgla, sprawiły że ludzie znów przypomnieli sobie o tej możliwości - dodaje nadleśniczy Spałek.
Od początku roku mieszkańcy pozyskali w strzeleckich lasach ok. 1200 m sześciennych drobnicy opałowej. W samym leśnictwie Klucz pod Strzelcami Opolskimi zgodę na zbieranie drewnianych pozostałości ma obecnie 10 osób.
- Takie osoby gromadzą konary i gałęzie na stosie, który następnie jest mierzony przez leśniczego - tłumaczy Krzysztof Wiśniewski ze strzeleckiego nadleśnictwa. - Potem wymiary są przeliczane na metry przestrzenne a następnie sześcienne, za które należy zapłacić.
1 m sześcienny „chrustu” kosztuje ok. 50 zł. Zbieranie takiego materiału, wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z grzybobraniem - to ciężka i mozolna praca. Co ważne, żeby ogrzać dom „chrustem” potrzeba go w sezonie aż 20-25 m sześciennych! To ogromna ilość, a żeby pozyskać drewniane pozostałości trzeba mieć na wyposażeniu piły, siekiery i ciągnik rolniczy z przyczepą (można też zlecić taki transport).
To sprawia, że do tej pory z pozyskiwania „chrustu” korzystali głównie okoliczni rolnicy. Należy pamiętać, że przed włożeniem drewna do kotła trzeba je jeszcze pociąć na drobne kawałki i dobrze wysuszyć, co także wymaga wysiłku.
Trud rekompensuje natomiast cena - za „chrust” na całą zimę ludzie płacą ok. 1200 zł (nie licząc kosztów pracy i paliwa).
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?